sobota, 19 kwietnia 2014

4. Zmienić nawyki żywieniowe na zdrowe i wypijać 2 litry wody dziennie

Cześć, leci kolejny punkt do omówienia :)

To postanowienie łączy się ściśle z pierwszym, tym o zrzuceniu wagi, ale nie chcę zmieniać nawyków żywieniowych tylko po to, żeby schudnąć. Chcę się czuć zdrowa, mieć ładną cerę, wzmacniać naturalnie włosy od wewnątrz, ustabilizować procesy trawienne, zapomnieć o wzdęciach, zwiększyć odporność na choroby. Poza tym boję się, że jedząc tak jak jem, za kilka lat usłyszę przy okazji jakiejś kontroli od lekarza wyrok typu: za wysoki cholesterol, cukier, złe wyniki z krwi. Niby wiele osób to słyszy, dostaje tabletki i żyje dalej, ale ja wcale tak nie chcę! Mam zamiar wyglądać promiennie i czuć się wspaniale w naturalny sposób :)

Inną sprawą jest picie wody, czy w ogóle płynów. Przez problemy z pęcherzem (powracająca nadreaktywność pęcherza, męczę się z tym już kilka lat) piłam coraz mniej. Żeby nie biegać do toalety, kiedy musiałam wyjść np. na uczelnię, nie piłam przed wyjściem nic, a w ciągu dnia bardzo mało. Łapałam się na tym, że wracając o 21 do domu piłam swoją pierwszą szklankę płynów! I to wcale nie wody, ale jakiegoś soku czy napoju. Oczywiście takie zachowanie tylko pogłębiało moje problemy z pęcherzem. Kiedy poszłam do dietetyczki, ta powiedziała mi wprost: minimum 2 litry wody dziennie i basta. Starałam się, często mi wychodziło, chociaż nie zawsze, ale na początku było strasznie: biegałam do toalety nawet co 30 minut... Teraz piję między 0,8 a 1l dziennie, ale zaczęłam pić też kawę, która jak wiadomo wypłukuje wodę z organizmu, bo jest moczopędna.

A chcę rozwiązać te problemy tak: po Wielkanocy przechodzę na zbilansowaną dietę, którą kiedyś ułożyła mi moja dietetyczka. Nie podjadam dodatkowo nic, żadnych słodyczy! Wspomogę się w tej walce chromem w tabletkach :) I powiem w pracy wszystkim że się odchudzam, żeby głupio mi było spałaszować coś zakazanego :P Zamówię zakupy z Tesco z dostawą do domu, ściśle to, co jest w moim dietowym menu, żeby nic więcej mnie nie kusiło :) Na wtorek co prawda nie mam jeszcze nic przygotowanego, ale mam zamiar zrobić sobie taką prawie-głodówkę. Jestem pewna, że po świątecznym obżarstwie dobrze mi to zrobi. Tego dnia zjem w pracy dwa lub trzy pęczki rzodkiewki, kilka pełnoziarnistych wafli ryżowych z błonnikiem, jogurt naturalny z otrębami i wypiję przynajmniej litr czystej wody. Zamiast kawy wybiorę energy drinka typu zero, bo niestety zaraz po Świętach idę na 24 godziny do pracy i jakoś muszę to przeżyć... Co dwa dni będę zwiększała ilość wypitej wody o kolejną szklankę, aż przekroczę dwa litry na dzień. Spróbuję odstawić soki od razu, jeżeli się nie uda będę je rozcieńczać z wodą, w proporcjach 1 część soku do 2 części wody. Nie będę piła żadnych napojów, gazowanych czy nie. Kiedy będzie mi brakować silnej woli albo coś będzie mnie kusiło, mam zamiar przypominać sobie jak cudownie się czułam ważąc te 63 kilo, bez śmieciowego, ciężkiego jedzenia zalegającego mój żołądek i jelita, pełna energii i witamin :)

Kiedy to piszę, coraz mniej przeraża mnie to, jak bardzo chcę odmienić moje życie, a za to czuję się bardzo... radośnie :D Obym utrzymała ten stan!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz