Dziś
miałam bardzo zły poranek. Zrobiłam wczoraj coś złego, głupiego.
Nie, nie coś w stylu zdradzenia TŻeta czy kopnięcia szczeniaczka.
Chciałam zrobić komuś dla mnie ważnemu na złość. W ramach źle
pojmowanej zemsty. A dziś rano, kiedy się zreflektowałam, okazało
się, że nie mogę sama tego odkręcić. Musiałam się przyznać do
błędu, zebrać zasłużony opieprz. Do teraz mam wisielczy humor,
ale cóż, zasłużyłam sobie na to.
Ale
co z tymi internetami?
Zawsze
lubiłam czytać i zawsze poprawiało mi to nastrój. Wskoczyłam pod
kołdrę i odpaliłam internet w telefonie. A potem stały zestaw:
pudelek, piekielni, yafud. Szybko nadrobiłam wszystkie zaległości,
ale wciąż było mi mało. Ostatnio w takich momentach zaglądam
do Ani.
Żal
mi samej siebie kiedy pomyślę, że w podstawówce i gimnazjum
czytałam ambitniejsze rzeczy niż teraz. Że zamieniłam Zbrodnię i
karę na pudelka, Faraona na yafuda, Chmielewską i Christie na blogi
o kosmetykach. Gdzie się podziała ta ambitna, bystra dziewczynka,
którą byłam?
Nie zadałabym sobie tego
pytania gdyby nie Ania, u której kiedyś przeczytałam o tym,
dlaczego nie powinnam czytać pudelka. I
całe mnóstwo innych tekstów, m. in. te, które pokazują jak
walczyć z kompleksami. Czytając dziś to wszystko jeszcze
raz, zdałam sobie sprawę z
kilku rzeczy:
Jestem
wredna. Złośliwa. Uszczypliwa. Mściwa. Sarkastyczna. Łaknę
wiedzy o tym, że komuś się nie udało, że ktoś ma gorzej, że
sławni i bogaci też mają problemy.
Niestety, ten jad się we mnie przelewa. Karma
is a bitch!
Jak mam być szczęśliwa, skoro czyham tylko na nieszczęście
innych? Dlaczego podbudowuję swoje ego dogryzając nawet osobom,
które lubię, szanuję, kocham? Będę pracować nad sobą i
zmienię to, bo za dekadę nikt słowem się do mnie nie odezwie, a
winna temu będę tylko i wyłącznie ja sama! Nie, nie chcę zostać
samotna i nieszczęśliwa. Nie, nie chcę w żaden sposób krzywdzić
innych.
Jestem
zakompleksiona. Taka prawda. Przez całe życie walczę z nadwagą.
Po moim wypadku doszły do tego jeszcze wciąż postępujące
wykrzywianie się pleców i nóg, trudne do ukrycia ubytki w
mięśniach, blizny no i oczywiście to, jak kuleję. Wszystko
próbuję przykryć płaszczykiem bardzo pewnej siebie dziewczyny,
której nie da się przegadać, zawsze uśmiechniętej. Ale czuję,
że to bomba zegarowa, która w końcu wybuchnie. Tak się nie da,
muszę się w końcu zaakceptować.
Moje
życie to kompletny chaos i burdel. W moim domu jest brudno. Mam
mnóstwo nieobecności na studiach, nie oddaję prac na czas. Dwa
niezaliczone kolokwia z najważniejszego przedmiotu. Nie uczę się
systematycznie, ani nie chodzę na siłownię, chociaż zapłaciłam
za karnet. Wszystko odkładam na później. Nie
panuję nad swoimi finansami, ciągle jestem na minusie. Dlaczego
tak jest? Dlaczego w pracy potrafię być świetnie zorganizowana,
wszystko robić od razu i na czas? Czemu nie potrafię wziąć się
w garść, kiedy chodzi o moje życie? Jestem
leniwa. Tylko czy warto marnować swój cenny czas na nierobienie
niczego? Czemu nawet otarcie się o śmierć w wieku dziewiętnastu
lat nie dało mi do myślenia wcześniej? Czemu potrzebowałam ponad
czterech lat, żeby zadać sobie te pytania, które stawiam dzisiaj?
Zmarnowałam
tyle czasu. Nic nie osiągnęłam. Żądałam od życia wszystkiego
co najlepsze, a sama nic z siebie nie wykrzesałam. Nie da się tylko
brać! Nie da się pójść na skróty. Tak jak nie ma magicznych
tabletek na odchudzanie, tak nie ma magicznego guziczka, po
wciśnięciu którego z nieba spada mi wszystko, co mi się marzy.
Zresztą, czy da się być szczęśliwym przez rzeczy, które
przyszły ot tak, na które nie pracowaliśmy? Nie da się, bo to tak
nie działa.
Najgorsza
jest chyba świadomość, że prawie wszystko, czego pragnę, jest w
zasięgu moich rąk. Wystarczy tylko po to sięgnąć – czyli na to
zapracować. Wprowadzić porządek do swojego życia.
Jakieś
trzy lata temu wymarzyłam sobie ładne, długie włosy. I wiecie co?
Teraz je mam. Ale nie dlatego, że kupiłam jeden produkt, który
zrobił BOOM! i włosy są już piękne. Nie, ja sobie na to
zapracowałam. O, czyli jednak się da? Czyli jednak potrafię?
Chcę
zamienić otaczające mnie śmieci - śmieciowe żarcie, śmieciowe
serwisy internetowe, śmieciowe zainteresowania, śmieciowe rozrywki
- na pełnowartościowe. Wrócić do czytania KSIĄŻEK. Zacząć
jeść prawdziwe, wartościowe i zdrowe JEDZENIE. Pisać ciekawe,
interesujące TEKSTY na bloga
i
ARTYKUŁY do innych serwisów.
Zmienić podejście i cieszyć się z WIEDZY, którą mogę zdobywać.
Odzyskać
przez SPORT i RUCH tak dużo ZDROWIA jak to tylko możliwe. Cenić i
mądrze wydawać PIENIĄDZE, które zarabiam. Czerpać RADOŚĆ z
tego, co mam i na co pracuję.
Nie
będę czekać do Nowego Roku. Ani do poniedziałku. Ani nawet do
jutra. Zaczynam DZIŚ! Właśnie teraz. Ubiorę się, posprzątam,
pójdę do sklepu po świeże, smaczne produkty i ugotuję dobry
obiad. Pouczę się, zrobię zaległe prace. Zaplanuję jutrzejszy
dzień.
Ile
razy już prosiłam, żebyście trzymały za mnie kciuki? Jeszcze
raz, proszę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz